Sunday, October 28, 2007

25-ty Miedzynarodowy Bieg Narodow Zjednoczonych

Po raz kolejny moje nogi stanely na linii startu, tym razem byl to 25-ty (dla mnie pierwszy:) ) bieg ONZ w Bangkoku. Najwidoczniej sam bieg jest popularniejszy, niz poprzedni, wsrod miejscowych biegaczy, bo na starcie pojawilo sie okolo 4 tysiecy chetnych. Tym razem stawka bylo 10 km.
To moj drugi bieg w karierze, a serce bilo mi jak za pierwszym razem. Zastanawialem sie, swoja droga, czy to wrazenie i trema kiedykolwiek przemija. Czy ludzie, ktorzy robia to od kilkunastu dobrych lat, maja takie wrazenie jakby kazdy kolejny bieg byl dla nich tym pierwszym. Mam cicha nadzieje, ze to samopoczucie nie zanika.
Tym razem dolaczyl do nas Victor (ze Szwecji), ktory ma juz za soba Stokholm Marathon, tak wiec jest troche lepiej zaprawiony w boju i widac bylo to juz od samego startu. Po kilku minutach zniknal mi gdzies wsrod zoltych koszulek i dalej bieglem sam, swoim "spokojnym" krokiem. Czulem, ze tym razem biegacze, z ktorymi bieglem byli o wiele lepsi, bo co chwila moglem podziwiac ich plecy. Byc moze bylo to rezultatem tego, ze ustawilismy sie na starcie z najlepszymi - na samym poczatku stawki, a byc moze wynikiem po prostu slabej formy. Wyscig startowal o 6 rano, aby doczlapac sie na miejsce musielismy wyruszyc okolo 5, a wiec wstac trzeba bylo jeszcze przed jutrzenka.
ONZ tak zaplanowalo trase, aby urozmaicic biegaczom obcowanie z kultura w starej czesci Bangkou. Rzeczywiscie bylo co podziwiac, poczynajac od samego budynku Narodow Zjednoczonych (fajnie byloby odbyc tam praktyki :) ), poprzez Park Krolewski oraz sama rezydencje krolewska. Robilismy 'wielkie' kolo wylewajac kolejne krople potu. Jak zwykle na przystankach z napojami, bylo tyle ludzi, ze nie udalo mi sie zalapac na hausta chlodnej wody. Dopiero pod koniec zwedzilem kubek ze stolika na ostatniej ze stacji. Na kilometr przed meta wydluzylem krok i przekroczylem linie mety prawie ze sniadaniem na koszulce.
Co najbardziej utkwilo mi w pamieci z tego wyscigu? Na osmym kilometrze mijalem starsza Pania, ktora na okolo miala okolo 90 lat. Siedziala na wozku inwalidzkim, ktory popychala inna kobieta. Pani usmiechala sie szeroko, na na piersi miala numer startowy z cyfra 1. Zapewne byla najstarszym z uczestnikow biegu. W jej twarzy widac bylo takiego samego ducha walki, jak innych uczestnikow biegnacych na poczatku stawki. Ona zapewne tak jak my wszyscy chciala ukonczyc wyscig. Nie wazne ze miala 90 lat, liczyly sie jej checi dotarcia do celu, w takim duchu wszyscy sie tam jednoczylismy ...

Moj czas: 48m19sek

No comments: